chinese cookies.00

a więc jestem. żyje, mam się nieźle, studiuje zawzięcie-ćwiczę tony na każdym kroku, i w końcu wiem jak przeczytać to dziwne krzaki, które są nad każdym chińskim marketem.
wiecie? studia to pięęękna sprawa. chociaż melanżowe maratony mogą wykończyć, nie tylko Twoją wątrobę ale i Ciebie samą.
ale cóż, jak się spodziewałam, skończyło się kilka 'przyjaźni', które jak się okazuje, takimi prawdziwymi wcale nie były ale pojawiły się i nowe i co najważniejsze, powróciła stara, z podstawówkowych lat, magia! ekipa nam się ciut ciut pokruszyła, Ci, co mieli zostać-zostali, high five!
czasami zatęskni się za domem, nie powiem, że nie. szczególnie wtedy, gdy ma się dość-chiński przestaje wchodzić do głowy, jak zwykł to robić na początku, współlokatorka wkurwia Cię n.i.e.m.i.ł.o.s.i.e.r.n.i.e, On nie odpisuje na wiadomości, pogoda nie sprzyja, a jedzenie ze słoików wychodzi Ci uszami...
z tych lepszych spraw 'cel nigdy nie był bliższy' 7.05 dowiemy się, czy zobaczą nas w tym roku w Barcelonie, czy w Amsterdamie, oby dwie opcje jak najbardziej pro! powiem Wam w tajemnicy, że miał być 6tygodniowy pobyt na Tajwanie, a jak powszechnie wiadomo, najki tam są najtańsze! nie ma chuja, za rok z dziewczynami tam będę, o taaak
idę odpoczywać dalej,
trzymajcie się, do usłyszenia kiedyś tam.